Czasem ilość przewyższa jakość…
Kiedy chcemy nauczyć się czegoś nowego- języka, obsługi programu, przemawiania publicznego- początkowo popełniamy wiele błędów. One nas deprymują, wstydzimy się ich, obawiamy się krytyki. Czasem rezygnujemy, bo przestajemy dostrzegać możliwość powodzenia. Na drodze do sukcesu czeka nas wiele przeszkód i żeby wytrwać trzeba zmienić swoje myślenie o porażkach.
Istnieją takie branże, w których popełnianie błędów jest ukrywane. Przykładowo, szacuje się, że aż 11% pacjentów ma poważne kłopoty zdrowotne z powodu uchybień podczas zabiegów, niewłaściwego dawkowania leków lub fatalnego stanu sprzętu medycznego. W branży medycznej autorytet lekarza jest tak silny, że nikt nie próbuje go podważać. Dodatkowo, ryzyko kosztownego pozwu sądowego od poszkodowanego pacjenta sprawia, że medycy są mniej skłonni przyznawać się do pomyłek. Podobnie jest w przypadku zaniedbań policji i prokuratorów. Sytuacja ta doprowadza do tragedii pojedynczych jednostek, ale także blokuje rozwój, który mógłby stać się efektem nauki na podstawie popełnionych błędów.
Istnieją bowiem także takie branże, w których niepowodzenia są przekuwane w wiedzę. Dobrym przykładem jest lotnictwo, w którym uczenie się polega na wyciąganiu wniosków z wcześniejszych wypadków. Na początku historii lotnictwa, było ono skrajnie niebezpiecznym środkiem transportu. Ryzyko śmierci szkolących się pilotów wynosiło 25%! Jeden na czterech adeptów nie dożywał końca kursu (chyba tylko samobójcy zgłaszali się do tej szkoły). Dziś natomiast jest to najbezpieczniejszy sposób podróżowania. Dla zobrazowania przyjrzyjmy się danym statystycznym z 2010 roku, w którym w wypadkach lotniczych zginęło 829 osób. W tym samym czasie życie na drodze straciło 1,3 miliona ludzi. Uwierzcie, że jest nawet większa szansa na śmierć w zetknięciu z hipopotamem niż w samolocie.
Proces nauki i doskonalenia zawsze będzie stwarzał ryzyko poniesienia porażki. Mówi się, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Od nas samych zależy, jak będziemy je traktować. Możemy żyć w zaprzeczeniu jak lekarze, albo wyciągać wnioski jak piloci. Uczenie się z zastosowaniem popełniania błędów ma sens. Im większa ilość podejmowanych prób, tym cel staje się bliższy.
Wyobraźcie sobie dwa podejścia w szkole rysunku. W pierwszym podejściu zaliczenie roku polega na wykonaniu jednego, najlepszego dzieła. Oceniana tu jest przede wszystkim JAKOŚĆ. Druga grupa ma za zadanie wykonać jak najwięcej rysunków. Ocena jest przyznawana za ILOŚĆ wykonanych projektów. Pod koniec semestru prace zostają poddane ewaluacji. Kryteria obejmują stronę techniczną wykonania oraz wyrafinowanie.
Jak myślicie, która grupa uzyskała najlepsze wyniki, ta stawiająca na jakość, czy ilość?
Wbrew pozorom lepsze prace stworzyła grupa z ilościowego podejścia. Dzięki regularnej, systematycznej pracy osoby te na początku popełniały dużo błędów, jednak z każdym kolejnym projektem wykonanie było coraz lepsze. W grupie jakościowej praktyczny aspekt uczenia zszedł na dalszy plan.
Ucząc się bierzmy przykład z dzieci, które nie poddają się po pierwszej porażce. Żaden rodzic nie powie: „Jasiu, Ty cały czas seplenisz, może mówienie nie jest dla ciebie…”. Nie udało się tym sposobem, to próbujmy innym. Podejmujmy jak najwięcej prób aż w końcu osiągniemy swój cel. Oswajanie się ze sceną i częste wystąpienia pozwolą nam opanować tremę i zapanować nad drżeniem głosu przed publicznością. Powtarzanie na głos całych zdań w obcym języku spowoduje, że będą dla nas one oczywiste nawet bez zastanawiania się nad gramatyką. Wykonujmy dane ćwiczenie powoli, dokładnie i wielokrotnie, aż mięśnie zapamiętają schemat ruchu. Stawiajmy na dużą ilość powtórzeń i regularność. Jeśli będziemy poprawiać za każdym razem błędy, w końcu przekujemy je w oczekiwaną JAKOŚĆ.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o nauce na błędach, koniecznie sięgnij po:
“Sztuka Błądzenia”, Rafał Żak, Wydawnictwo Myśl!, wydanie I, Katowice 2017.
Emilia Zawieja
Najnowsze komentarze